Podróż Iran cz.2 Yazd-śladami Marco Polo
Yazd to jedno z najstarszych miast świata.Otoczony jest przez dwie pustynie,Wielką Pustynię Słoną i Pustynię Lut,na której zmierzono kiedyś satelitarnie 70,7 stopni C.Jest to najgorętsze miejsce na ziemi.Yazd jest oazą leżącą u północnego podnóża gór Kuh-e Rud w środkowym Iranie.
Z Isfahan jedziemy autostradą pięć godzin,mijając po drodze surowe,pozbawione roślinności krajobrazy. Autokar ma klimatyzację,dodatkowo siedzenia są rozkładane,wody do picia ile się chce i jeszcze częstują nas jakimiś ciasteczkami.Autobus klasy VIP,mający tylko trzy siedzenia w rzędzie,jest bardzo wygodny.Pomimo tego,że cena biletu wyższa o 1/3 to i tak nie specjalnie przekracza 10 USD za 400 kilometrową podróż.
Obładowani bagażami wysiadamy na dworcu autobusowym.Terminal znajduje się na zachodnich obrzeżach miasta. Uderza nas fala gorąca,bardzo suche powietrze i pustynny pył.Oczy kilkunastu taksówkarzy natychmiast kierują się w naszą stronę.Hotel Silk Road? pyta jeden z kierowców.Oczywiście,o tym hotelu czytaliśmy już wcześniej w LP.To tu zatrzymuje się większość zagranicznych turystów,chociaż obecnie hotelowi wyrosła już konkurencja.
Po drodze przecieram ze zdumienia oczy.Czy tu wszyscy noszą żałobę?Chodniki wypełnione są kobietami w czerni.Mają na sobie czadory.Czador to w dosłownym tłumaczeniu z perskiego oznacza „namiot”.Noszą je religijne kobiety.Okazuje się,że Yazd to jedno z najbardziej ortodoksyjnie religijnych miast Iranu.Ogromne czarne peleryny rozwiewa wiatr,pod nimi kobiety mają normalne ubrania,więc byłam zaskoczona,jak można w tym upale wytrzymać.
Hotel Silk Road położony jest na obrzeżach najstarszej części miasta w kilkusetletnim tradycyjnym, perskim domu. Kilkanaście czystych i przyjemnych pokoików,duży dziedziniec z miejscami do wypoczynku,miła obsługa i w menu obok perskich również europejskie dania.Do tego darmowy wi-fi. Spotykamy tu kilkunastu zagranicznych turystów-Niemców,Francuzów,Czechów,Polkę i Koreańczyków.Można wreszcie wymienić doświadczenia i udzielić sobie nawzajem wielu rad.
Po rozpakowaniu się idziemy do miasta. Tuż obok hotelu jest przepiękny meczet Jami Masjid z bardzo wysokimi minaretami.Wszędzie widzimy tłumy kobiet w czerni.Przygladają się w milczeniu mojemu szalowi w różowym kolorze,młodsze pozdrawiają i zagadują.Ta czerń i pustynne,upalne powietrze trochę mnie przytłoczyły.Po zielonym Isfahanie to zupełnie inne miejsce.W hotelu po zdjęciu nakrycia głowy jest mi znacznie lepiej.Szal zaczyna mi ciążyć coraz bardziej.Rano ruszamy na zwiedzanie.
Tuż za progiem hotelu wchodzimy w labirynt niesamowitych uliczek i zaułków starego miasta.Domy wybudowane są z gliniano-piaskowych cegieł.W cieniu wąziutkich uliczek i arkad chronimy się przed przytłaczającym upałem.Mamy wrażenie jakby tu nikt nie mieszkał.
Czasami słychać głosy dochodzące z domostw, jak duchy przemykają kobiety w czadorach, mijają nas młodzieńcy na zdezelowanych motorkach.
Ta część miasta praktycznie nie zmieniła się od czasów kiedy Jedwabny Szlak był główną arterią komunikacyjną łączącą zachód ze wschodem.Uliczkami można się włóczyć godzinami, całym ciałem wchłaniając w siebie echa baśni z tysiąca i jednej nocy.
Nad dachami starego Yazd widnieją specjalne konstrukcje zwane badgir,czyli wiatrołapy.Wyłapują one nawet najmniejszy ruch wiatru schładzając dom.Bardzo ciekawa perska wersja klimatyzacji.
Z uwagi na pustynne uwarunkowania terenu i brak wody w najbliższej okolicy,w mieście już w starożytnych czasach rozwinęła się prawdopodobnie największa na świecie siatka podziemnej instalacji wodnej ,zwana kanatem.Dzięki starożytnym budowniczym miasto ciągle zaopatrywane jest w wodę źródlaną,która płynie prosto z gór.W centrum miasta często spotykamy krany z pitną wodą.Woda w Iranie jest za darmo,przy upale to świetne rozwiązanie.
Szczerze powiem,że trochę bałam się jej picia.Woleliśmy bajecznie tani i być może najlepszy na świecie sok z granatów oraz sok z wiśni.Ku naszemu zaskoczeniu rujnującemu nasze dotychczasowe pojęcie o oriencie te soki nie były słodzone!
Położone na Jedwabnym Szlaku miasto miało swoje lata świetności.Pozostawione gdzieś na uboczu od zdarzeń politycznych i gospodarczych niewiele się zmieniło.Otoczone pustynią z dala od cywilizacji uniknęło wojen i podbojów.Warto zwiedzając miasto wspiąć się na dach jakiegoś budynku.Można wtedy zobaczyć piękną panoramę miasta.Zieleni tu niewiele,poza ogrodami Doulat Abad.
W 1272 roku Marco Polo odwiedza Yazd, wspominając je jako miejsce powstawania wysokiej jakości jedwabnych tkanin.
Włócząc się po zakamarkach miasta natkniecie się na wiele interesujących meczetów.Na uwagę turysty zasługują również stare perskie restauracje,czasem wręcz spektakularne,naczęściej połączone z wielowiekowymi hotelami z których najstarszy liczy sobie ponad 700 lat(budynek).
W nowszej części miasta znajduje się kompleks Amir Chekhmag,pięknie oświetlony wieczorem.Mieszczą się w nim łaźnie,parę sklepów i restauracja,gdzie jedliśmy najlepsze w Iranie kebaby. Przed kompleksem rozpościera się plac z fontanną,będący ulubionym miejscem spotkań mieszkańców.Zwłaszcza wieczorem jest tu dużo ludzi.Niedaleko znajduje się również ciekawe Muzeum Wody i Muzeum Koranu.
Fascynują nas liczne pasaże i arkady będące bazarami.W jednym z nich trafiliśmy na najpiękniejszą perską restaurację jaką udało nam się odwiedzić.Wielu miejsc nie zobaczyliśmy z powodu potwornego upału i zmęczenia.W końcu byliśmy już kilka miesięcy w podróży.
Kultura perska jest jedną z najstarszych na świecie i zwiedzając Yazd udało na się o tym przekonać.Miasto jest centrum religii zoroastriańskiej,nazywanej też zaratusztrianizmem lub mazdaizmem.
Teraz troszkę poprzynudzam i napiszę o tej religii.Oczywiście wiadomości są z internetowych źródeł.
Jest to jedna z najstarszych,wciąż istniejących religii monoteistycznych.Założona przez Zaratusztrę,perskiego kapłana i proroka(jego zycie badacze umieszczają gdzieś między XIII a połową VI wieku p.n.e.)
Religia ta wywodzi się z pierwotnych wierzeń ludów indoeuropejskich,żyjących na terenach obecnego północnego Iranu. Muzułmanie nazywają jej wyznawców czcicielami ognia. Świętą księgą zaratusztrian jest Awesta,której najważniejszą część tworzą Gaty, zgodnie z wierzeniami napisane przez samego Zaratusztrę .
Zaratusztrianizm był religią państwową w istniejącym na terenie współczesnego Iranu i Iraku imperium Sasanidów.Wywarł on wyraźny wpływ na judaizm, a poprzez niego także na chrześcijaństwo i islam.Według części religioznawców istnieją poważne przesłanki do twierdzenia, że takie podstawowe zasady tych religii jak Sąd Ostateczny,wędrówka duszy po śmierci do piekła lub nieba, wiara w istnienie diabła i nadejście mesjasza powstały pod silnym oddziaływaniem zaratusztrianizmu.Upadek tej religii wiąże się z ekspansją islamu, na który po podboju arabskim przeszła większość Irańczyków. W samym Iranie pozostało obecnie ok. 40 000 zaratusztrian, cieszących się statusem konstytucyjnej mniejszości, w praktyce administracyjnej jednak często dyskryminowanych.
Etyka zaratusztriańska jest zbliżona do etyki chrześcijańskiej.Ogień stanowi szczególny obiekt kultu zaratusztrian. Jest podtrzymywany nieustannie od wielu lat.Świętość ognia wzrasta z czasem jego trwania.Jest symbolem czystości i sprawiedliwości.
W Yazd znajduje się Zoroastriańska Świątynia Ognia (Atashkadeh), w której kapłani od 1100 lat utrzymują nieprzerwanie święty płomień.
Poszliśmy do tej świątyni,jest niewielka i przypomina raczej muzeum.Wstęp płatny,fontanna przed świątynią nieczynna.Tego dnia była ogromna ilość irańskich turystów.Ogień święty płonie.Troszkę nas rozczarowało to miejsce.Ale jak być w Iranie i nie zobaczyć tego?
Yazd to wypadowe miejsce na pustynię.Marzyliśmy o takim wyjeździe.Hotel oferuje wycieczki,bo okolice Yazd są naprawdę odjazdowe.My chcieliśmy jak najwięcej zobaczyć w jeden dzień.Kierownik hotelu podał nam namiary na taksówkarza, który zjawił się następnego dnia przed świtem i zaczął jechać w siną dal.Okazało się,że był to nasz najbardziej wyjątkowy i odlotowy dzień,jaki spędziliśmy w Iranie. Kierowca okazał się niezwykle miłym,sympatycznym człowiekiem,który miał nam pokazać pustynne atrakcje.Zatrzymywał się wszędzie tam,gdzie chcieliśmy zrobić zdjęcia.
Wyjeżdżamy z Yazd.
Kilkanaście kilometrów za miastem trafiamy na ruiny Astrabad,miasteczka z którego ostatni mieszkańcy wyprowadzili się gdy ok. 70 lat temu z wyschło źródło wody.W ruinach hula wiatr i piasek,spotykamy tylko małe pieski,które gdzieś tu znalazły swoje miejsce na ziemi.Pies jest w Iranie zwierzęciem nieczystym i tępionym.Calkiem przeciwnie do na każdym kroku spotykanych i chołubionych kotów.Wśród ruin czasami znajdujemy jakieś pozostawione jeszcze rzeczy.Pomimo wczesnej godziny jest już bardzo gorąco.Kierowca czeka na nas cierpliwie.
Jedziemy dalej ,mijając księżycowe krajobrazy.Docieramy do miejscowości Meybod. To liczące sobie wiele tysięcy lat miasto zbudowane jest w całości z gliniano-piaskowych cegieł.Nad Meybod góruje zamek Narein.Najstarsza i najniższa część zamku licząca sobie ok. 6 tys lat została wykuta w skale.Na niej ok. 2 tys lat temu wybudowano drugi zamek już z cegieł.Obecny kształt nadany został ok. 700 lat temu poprzez nadbudowanie najwyżej położonej ceglanej części.Z najwyższego punktu zamku rozpościera się piękny widok na Meybod i pustynię. W mieście zwiedzamy muzeum poczty,rozbawiły nas umieszczone w nim liczne manekiny i atrapy koni.Tu dowiadujemy się ku naszemu ogromnemu zdziwieniu,że Persja miala doskonale zorganizowaną pocztę. Zaglądamy również do muzeum dywanów.W budynku siedzi pan,który na naszych oczach tka dywan.Eksponaty mają setki lat,najstarszy dywan miał ponad 1000 lat,widzieliśmy jeden z 1410 roku.Dywany są w bardzo dobrym stanie.
Starodawna chłodnia miejska to kolejna atrakcja na naszym szlaku.Służyła Meybod przez setki lat.Zimą gromadzono tu lód z gór,a latem wszyscy mieszkańcy przetrzymywali tam swoje zapasy żywności.
Następnie kierujemy się na wschód i szybko wyjeżdżamy na pustynię.Po kilkunastu minutach docieramy do zoroastriańskich wież milczenia,. To miejsca tradycyjnego pożegnania zmarłych. By nie skalać ognia, ciała zmarłych nie mogły być spalone, by nie skalać ziemi - nie mogły być w niej zakopane. Zwłoki zostawiano więc w pozycji siedzącej na kamiennej wieży, na którą przylatywały z pustyni sępy, by je rozszarpać. Kapłan przyglądał się, które oko najpierw zostało wydziobane: jeśli prawe, to duszę zmarłego czekało zbawienie, jeśli zaś lewe - przyszłość nie jawiła się najlepiej.
.
Obecnie kondukty żałobne już nie chodzą na wzgórza. Wież nie używa się od trzech pokoleń, a ciała zmarłych są chowane na cmentarzu, w grubych betonowych trumnach, tak by nie miały kontaktu z ziemią.
Ruszamy dalej,widzimy drogę,która skręca w prawo w kierunku niesamowitych gór, a kierowca proponuje nam obejrzenie Chak Chak.Trochę się wahaliśmy,ale dlaczego nie?
To miejsce okazało się wyjątkowe.Asfaltową drogą jedziemy poprzez otoczoną górami pustynię .
Chak Chak to najważniejsze miejsce pielgrzymek dla wyznawców zoroastrianizmu-sanktuarium położone na stromym,skalistym stoku. Już z daleka widać zieloną plamę wśród ostrych ,brązowo-żółtych skał.Ostatni odcinek drogi należy pokonać stromymi,długimi i krętymi schodami.Spotkaliśmy tu tylko kilku irańskich turystów i osiołka.Całość przypominała nam popadły w ruinę ośrodek wczasów pracowniczych z czasów PRL-u.Piękne,niezwykle surowe miejsce.Z góry rozciągają się zachwycające widoki.Chcieliśmy zobaczyć świątynię w środku.Zastaliśmy strażnika światyni ognia-Shapura.Opłacilismy wstęp i dostaliśmy klucz od bramy.Świątynia jest niewielka,położona w skale,na środku pali się święty ogień.Ze skały skapują krople wody.Nazwa Chak Chak oznacza kap-kap.Dzięki tej wodzie jest tu troszeczkę zieleni.
Polecamy to miejsce do dowiedzenia w czasie podróży po Iranie.
Jest prawie południe, upał ogromny,pochłaniamy nasz zapas soków i wody.Docieramy do kolejnego niezwykłego miejsca.To wioska Karanaq.
Dzieli się na dwie części – współczesną oraz zwiedzane podczas wycieczki ruiny. Same ruiny to super struktura,przypominająca termitierę.Żyło tu kilka tysięcy osób,najstarsze ślady osadnictwa sięgają 4 tysięcy lat wstecz.Wnętrze to labirynt pomieszczeń mieszkalnych,pasaży i uliczek.Wszędzie można wejść,pamiętając jednak ,że są to nie zabezpieczone ruiny. Ja tam mogę po dachach śmigać jak sarenka,Marek musi bardzo uważać…
Jest przepięknie, zaglądamy gdzie się da,wchodzimy na dachy.Nie przeszkadza nam nawet ogromny upał,miejsce jest zachwycające i wyobrażamy sobie ,jak tu musi być pięknie o wschodzie lub zachodzie słońca..Okazuje się,że nasz kierowca wyremontował jeden z sąsiadujących z ruinami domów na tyle,by można było w nim wypocząć i przygotować posiłek.My zwiedzamy ruiny,a on robi nam obiad.Tuż obok ruin wioski widowiskowo przebiega stary akwedukt.Cudną panoramę uzupełniają kwitnące drzewa pistacjowe,które widzę pierwszy raz w życiu.
Wracamy do domu,w którym czeka nasz kierowca,prowadzi nas do pokoju,robi herbatę,podaje obiad i nakazuje odpoczynek.Posiłek okazuje się rodzajem gulaszu z wielbłąda,może to i smaczne,ale tłuste jak diabli.Nie możemy tego przełknąć.Wymyślamy z Markiem akcję”wielbłąd”.Ja zgarniam całe moje danie do plastikowej torebki.Marek troszkę podziubał,ale jak zaczęłam mu opowiadać o żywym wielbłądzie to stracił apetyt.Duszony wielbłąd z warzywami ląduje w reklamówce i zastanawiamy się co z tym zrobić.Nie chcemy obrażać gospodarza,który to dla nas przygotował.Musimy gdzieś ukryć „wielbłąda”.Marek schodzi do ogrodu,gdzie odpoczywa kierowca i go zagaduje.Ja wydostaję się na drugą stronę domu,wynosząc reklamówkę. Naprzeciw stoi opuszczony dom a w nim sporo śmieci i woreczków,zostawiam tam naszą wielbłądzinę w nadziei ,że może zje je jakieś zwierzę.Udało się,a pan kierowca jest zadowolony,że wszystko zjedliśmy.
Przed nami najbardziej ekscytująca część podróży-pustynia.
Chcemy tam dotrzeć przed zachodem słońca.Dla Irańczyków pustynia to codzienność,dla nas to wielkie przeżycie.Jesteśmy już wiele godzin w drodze,ale sama myśl o widoku prawdziwej pustyni podnosi nam adrenalinę.Widziałam już pustynię w Tunezji czy Australii,Marek też sporo zwiedził.Tu będziemy pierwszy raz.
Docieramy do maleńkiej oazy Moqestan. Wygląda to na osadę –widmo.Ale nie jest.Wiele tu opustoszałych budynków,a tylko kilka zamieszkałych,zielone palmy,owieczki i wielbłądy.Uśmiechnięci mieszkańcy i bardzo serdeczni.Jeden z nich zaprasza Marka do swojego domu,aby pokazać mu wielbłądy.Są i dzieci.Mały spacer po oazie,nad którą górują ruiny zamku, a w oddali posępna wielka skalista góra bez śladu roślinności.Ruszamy dalej i tuż za wioską wjeżdżamy w zupełne odludzie,mijamy szkielet jakiegoś zwierza,mam wrażenie,że to pozostałość po naszym wielbłądzie z obiadu.W oddali widzimy pustynne wydmy.To jest to czego pragnęliśmy najbardziej…
Jedziemy jak najdalej się da,kierowca zatrzymuje się i wysiadamy.Bierzemy aparaty i ruszamy przed siebie.Widoki są powalające,jest pięknie.Wieje pustynny wiatr,drobny piach wdziera się wszędzie,brniemy przed siebie nie oglądając się wstecz.Kierowca zostaje gdzieś daleko. Ostrożnie planujemy naszą drogę,by uniknąć śladów stóp w miejscach,które chcemy dopiero sfotografować.Chciałoby się iść i iść bez końca,miejsce przyciąga jak magnes.Jesteśmy tak zwyczajnie szczęśliwi,że mogliśmy zobaczyć irańską pustynię.
Wokół nie ma żywego ducha,najbliżej nas jest kierowca około 4 km za nami,który zaniepokojony naszą długą nieobecnością brnie w piachu w naszym kierunku.Strasznie nam żal opuszczać to miejsce,przyglądamy się cudownemu zachodowi słońca .Późnym wieczorem wracamy do hotelu.Za wycieczkę zapłaciliśmy ok.100 dolarów,ale była ona warta każdej ceny.
Rano pakujemy się i jedziemy na dworzec.Tu mamy niespodziankę,jest rocznica śmierci Chomeiniego,dzień wolny.Irańczycy to naród,który uwielbia podróżować po swoim kraju i nie mamy biletu na autobus,zabrakło miejsc.Wracamy więc do miasta i wynajmujemy pokoj w innymy hoteliku ,który okazał się równie dobry, co poprzedni.Z przyjemnością znowu zanurzamy się w labirynt niesamowitych uliczek i świat orientu.
Yazd i jego okolice okazały się być najbardziej egzotycznym punktem naszego irańskiego etapu podróży.To tutaj doświadczyliśmy wręcz namacalnego spotkania z historią.
Na pustyni czułam się jak księżniczka nomadów. Suchy, gorący wiatr porywał mi szal. Piasek unosił się w powietrzu. Dzień kończył sie barwami baśni, a zaraz potem nadeszla atramentowa noc usiana dalekimi gwiazdami. W życiu bywają dni, które pamięta sie po sam jego kres. Takim był dla mnie ten przedostatni dzien maja ubiegłego roku, kiedy dotknęłam dłonią perskiej historii i pustki pustyni z Jedwabnego Szlaku, na której byliśmy wtedy jedynymi turystami.
Następnego ranka opuszczalismy już Yazd. Przed nami bez mała 500 kilometrowy szlak przez góry do legendarnego Shiraz, ale o tym już w następnej części.
Zdjęcia moje i Marka
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Kolejny etap podróży zachwycił mnie na maksa.
Druga część tej podróży to moja ulubiona! Super dzień z lokalesem, wiele miejsc, jeszcze nieodkrytych i niezdeptanych przez turystów udało Wam się odwiedzić. Cudniaste fotki i wrażenia.
Gratuluję!
-
dotarłam do końca tej części podróży, wielce interesującej i pewnie tu jeszcze zajrzę, ale na razie idę dalej, pozdrawiam
-
Czytam właśnie "Oswajanie świata" Nicolasa Bouviera i tak myślę sobie, że to właśnie jego śladami bym chciała podążać:) - czytałaś?
-
będę tu sobie wracać, na razie pozdrawiam
-
Fascynujące! Dobrze, że dalszy ciąg Iranu wciąż przede mną!
-
"Na pustyni czułam się jak księżniczka nomadów. Suchy, gorący wiatr porywał mi szal. Piasek unosił się w powietrzu. Dzień kończył sie barwami baśni, a zaraz potem nadeszla atramentowa noc usiana dalekimi gwiazdami. W życiu bywają dni, które pamięta sie po sam jego kres."
Co tu dodać! Po prostu pięknie, Księżniczko Nomadów! Nigdy nie zapomnij! -
Dziękuje za wspaniałą i egzotyczną podróż,będę dalej zwiedzał z Toba wspaniały Iran Irenko.Pozdrawiam serdecznie i zimowo.
-
Bardzo ciekawa podróż doszedłem do Astrabad,wrócę pózniej bo juz 2 w nocy u mnie.Dobranoc.
-
Sławku,tak jak się spodziewałam,zniknęły wszystkie ostatnie moje i Twoje komentarze pod zdjęciami.
Przykro mi,pozdrawiam-) -
Piąteczka Piotrze.
-
...okazało się, że jest nas trochę, którym zależy i może PKB od tego nie wzrośnie ale ogólny poziom dobrego samopoczucia w naszym kraju podniesie się na pewno!...
...oczywiście także w krajach, w których kolumberowicze w Internecie "dziubią" ... :-) ... -
Zauważyłem, że każdy kto miło tu spędza czas bardzo boleśnie odczuł perturbacje na "naszym" serwerze. Wracamy na tor i nadrabiamy co nam umknęło. Hoolatayko, mamy swoje komentarze więc cieszmy się dniem dzisiejszym bo jutro może być tak jak mówisz, oby już nigdy nie! Pozdrawiam.
-
Mnie też jest niewyobrażalnie przykro,wczoraj spędziłam tu cały dzień,aby odreagować stress.
Jutro się obudzę i okaże się ,że poznikały teksty i zdjęcia.
Wcale by mnie to nie zdziwiło... -
Jedyny sposób na dzień dzisiejszy ( życie w Społeczności Kolumbera ) by zabić stres związany z codziennością i problemami walącymi się na głowę. Otóż wszystkiego za mało więc coś co pozwalało choć na chwilkę o tym zapomnieć też dało kopa w d..ę. Tak mi przykro.
-
O rany....dlaczego wszystkie komentarze poznikały?????
-
...jeszcze się okaże, że takich głupot nawypisywaliśmy w komentarzach, że trzeba je było wszystkie pokasować ... :-( ...
...q..., czyżby tak daleko sięgały macki strażników rewolucji ... :-( ... ?
...to chyba przejaw wisielczego humoru... -
...no i o Marcu Polo też trzeba ciepło pomyśleć za wytyczenie takiego atrakcyjnego szlaku ... :-) ... !
-
Po kilku dniach dotarłem do końca:) Oczywiście, jak zawsze, bardzo mi się podobało:) Cała masa ciekawych informacji tutaj, mniej lub bardziej znanych, oraz wiele pięknych zdjęć. W części dotyczącej Yazd, wg mnie zbyt dużo było zdjęć z mocnymi ciemnymi cieniami zaułków miasta, ale to szczegół. Ogólnie świetna relacja i z przyjemnością się z nią zapoznałem:) Iran bowiem jak już wspominałem, to obok Azji Centralnej, moje największe marzenia podróżnicze:) Dziękuję i czekam na kolejne części z Waszego Iranu:) Pozdrawiam serdecznie!
-
marek55 - ja to wiem, temat Jedwabnego Szlaku jest mi bardzo dobrze znany:) Przygotowuję właśnie rozbudowę artykułu na polskiej Wikipedii:) Nie każdy szlak handlowy w Azji Środkowej był Jedwabnym Szlakiem a tras handlowych w regionie było dużo. Ten Jedwabny Szlak o którym ja pisze i który jest na mapce, to ten główny, funkcjonujący od czasów utworzenia cesarstwa w Chinach aż do końca potęgi Imperium Mongolskiego. Z czasem pojawiało się pełno odnóg, ale ten stary pozostał. A co do Yazd, to oczywiście było na szlaku handlowym, jednej z odnóg Jedwabnego Szlaku, ale tej mniej ważnej odnodze gdzie ruch nie był zbyt duzy, ze względu na trasę szlaku przez pustynię.
-
Dzięki Tobie Irenko, w ten szary jesienny poranek przeniosłam się w gorace zupełnie mi nie znane miejsce. Niezmiernie zazdroszczę tej podróży i dziękuję ze umieściłaś ja na kolumberze, bo dzięki temu mogłam choć wirtualnie przeżyć wspaniałą przygodę !
Zdjecia z pustyni są rewelacyjne !!!
Pozdrawiam :) -
Hons - cos takiego, jak scisla definicja "silk road" tak naprawde nie istnieje. Szlakow jest kilka, bo prowadzily one zarowno z Chin, jak i z Indii na zachod - do Imperium Maurow, Europy, Imperium Otomanskiego. Historycznie zarowno koncowi odbiorcy ulegali zmianie, jak i sam szlak ze wzgledu na rozne zawirowania polityczne i nie tylko zmienial sie rowniez. Przez dlugi czas poludniowa odnoga ( z Indii) prowadzila przez Bam ( wlasnie dlatego wybudowano tam potezna twierdze) i dalej w kierunku polnocno-wschodnim. Zgadnij jakie miasto lezy w tym wlasnie kierunku od Bam:) Polecam ten link: http://depts.washington.edu/silkroad/cities/iran/yazd/yazd.html
-
Marcinie masz wiele racji.
Też kiedy zaglądam na nowe podróże, to patrzę na ilość zdjęć.
Zaczynam oglądanie od tych,które mają ich mało.Taka prawda.Te podróże mają o wiele więcej plusów.Niestety przepadają te z dużą ilością zdjęć ,ale z bardzo interesujących miejsc.Postaram się wyciągnąć jakieś wnioski.
Dziękuję-) -
Powiem Ci Ireno, że z mojego oglądu Kolumbera, to chyba lepiej jest dawać mniejsze porcje swoich wypraw. Jka sama widzisz, zbyt dużo plusów jak i komentarzy tu nie ma, a powinny być, bo miejsca są rewelacyjne, tekst ciekawy a i zdjęcia bardzo dobre, a niektóre wręcz przepiękne. Problem zaś jest taki, że jak ktoś wchodzi na Kolumbera, i widzi że w podróży jest powiedzmy 400 zdjęć, a tekstu jeszcze jest nie mało, i popatrzy sobie na zegarek ile ma czasu na kompie na dziś, to sobie myśli, że zostawi się oglądanie tej podróży na później a w zamian obejrzy sobie na szybko znacznie krótszą podróż, z powiedzmy 80 zdjęciami. I tak dni mijają, tygodnie itd i nie wszyscy umieją znaleźć to "później". A efekt jest taki, że te krótkie podróże mają więcej plusów i komentarzy, bo więcej osób znalazło czas na nie. A szkoda, bo tu akurat powinno być mase plusów i komentarzy, a tak nie jest:( Dlatego ja wychodzę z założenia, że lepiej jest przygotowywać swoje publikacje "pod ludzi" niż "pod siebie" i tym tokiem myślenia lepiej jest je podzielić na znacznie mniejsze kawałeczki. Wtedy ludzie znacznie chętniej będą oglądali to co piszemy i jakie zdjęcia wrzucamy. Tu np. osobno bym dał publikację o Jazd, a osobno o wycieczce na pustynię.
-
Z Iranu mogliśmy zrobić kilkanaście części.Jest druga,wiadomości sporo,zdjęć wiele.
Nie jestem historykiem.Mapy oglądałam wcześniej,dużo czytałam,a najbardziej opierałam się na wiadomościach od przyjaciół z Iranu.
Dziekuję Ci za informację -) -
Czytam i oglądam zdjęcia, ale wszystkiego tego jest tu bardzo dużo, więc na razie wrzucę tylko coś wyjaśniającego. Otóż Yazd (Jazd) nie leżało na Jedwabny Szlaku. Ten słynny szlak handlowy biegł przez tereny dzisiejszej Turcji, Syrii, Iraku a potem Iranu, ale przez jego północną część, przez miasta Hamadan, dzisiejszy Teheran, Nishapur i dalej do dzisiejszego Turkmenistanu.
Dokładna mapka jest tutaj dostępna:
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Seidenstrasse_GMT.jpg -
No i co ja mam tu napisać ...?
Ireno, zdjęcia jak zwykle piękne i dla mnie zasługujesz na miano prawdziwego podróżnika. Przedstawiasz nam miejsca, które wydają się niedostępne i których większość z nas nie będzie miała możliwości zobaczyć na własne oczy.
Pozdrawiam. -
Hooltayko, gratuluję ciekawej relacji z podróży i - jak zwykle - świetnych zdjęć. Pozdrawiam.
-
Moim zadaniem jest kusić Iranem-)
To przepiękny kraj i wart odwiedzenia. -
Skutecznie kusisz Iranem.Pozdrawiam
-
Zacna relacja, będę sobie dawkował :)
-
ja również dziękuję za piękny wieczór spędzony na podróży po Iranie. Super miejsca i zdjęcia, ważne są też szczegóły wyjazdu, np. ceny czy info o hotelach.
-
Iran mnie zafascynował, dzięki, że go nam przybliżasz .... chciałabym to zobaczyć. Kolejne marzenie do kolekcji.
-
..... i jeszcze tu wrócę :)
-
Czytam i oglądam z zapartym tchem.
-
...żebym Cię tylko, Hooltayko, nie zanudził!...
-
Ciekawa podróż po Iranie. Dzisiaj zaczęłam,dokonczę lada dzień:)
-
Sławku... w Iranie wiele miejsc wygląda przygnębiająco.
Jednak wiele z nich ma niepowtarzalny urok. -
Piotr,może się i spóźniłeś....ale mam nadzieję,że mnie długo nie opuścisz...:-)
-
...no i się spóźniłem! Pewnie zagadałem się na mieście ... :-) ...
-
te opuszczone miasta trochę przygnębiające
-
Ruiny też fajne
-
Sławku...wiem,że żadne ruiny i bieda nie przyciagają.
Chcieliśmy pokazać prawdziwy Iran.
Pustynia była magiczna! -
Najlepsze z pustyni jak dla mnie.
-
Tak, wiem i bardzo dobrze, mnie dużo nie przeszkadza :) Lepiej dużo dobrych niż złych :) Fotki super jak zwykle.
-
Sławku....z tysięcy zdjęć ciężko wybrać.
To nie jest podróz na jeden wieczór.
Iran wart jest więcej.
Dzięki-) -
371 zdjęć, będzie co podziwiać :)
-
Niestety,nie da się dodać na mapie, poza Yazd, innych miejscowości i lądujemy jak wszyscy poza Afryką,za co przepraszam.
Trzy lata temu Iran mnie zachwycił.
W tym roku wróciłam tam, odkrywając wiele nowych i nieznanych miejsc.
Polecam ten kraj.Bo jest jeszcze niezadeptany przez turystów,ale już widać ogromną różnicę.
Trzeba się śpieszyć.
Pozdrawiam serdecznie-)